Ukryło się sierpniowe niebo. Przeminęło kolejne, piękne lato, które znów odbiło w mej głowie setki wspomnień. Najdłuższe wakacje życia, podczas których dni ciągnęły się tak jak nigdy wcześniej. Czas na to, by przygotować się do kluczowych zmian. Nie wiem co czeka mnie w nowym życiu. Nic z pewnością nie będzie tak znane, tak bliskie sercu, tak swojskie w swym całokształcie. Będę dorosłym na poziomie początkującym, opuszczając poziom zaawansowany etapu chłopięcia. Trzeba będzie sięgnąć po 'Małego Księcia', który przypomni o istocie oswojenia. Wszystko będzie obce, lecz takim być przestanie, gdy tylko się otworzę. Niech póki co pozostanie jednak nuta tajemniczości. Stanę w samym środku wielkiego miasta, trzymając blisko siebie cały dorobek krótkiego życia, nagi, wyposażony jedynie w niewidoczny pancerz, ubity z pierwotnych instynktów ludzkich. Zdany na siebie i nabyte wcześniej, pospolite, życiowe morały.
Każdy krok będzie krokiem w nieznane. Każda droga będzie pełna przeszkód. Każdy wybór będzie niósł za sobą konsekwencje. Nie będzie kolejnych prób, pola do dyskusji. Tak oto wkroczę na pole minowe, po 20 latach wędrówki przez las doświadczeń.
Zaczęło się od pierwszej, poważnej pracy.
Dzień nr 1. Lekcja BHP.
Niby wszystko jasne. Niby jestem ostrożny. Ale z szacunku do osoby, która wypełniała obowiązki zawodowe, wysłuchałem pokornie wszystkich regułek. "W naszej firmie powietrze i kurz, nasiąknięte są ciężkimi, trującymi pierwiastkami. Lepiej ich nie wdychaj. Szkoda zdrowia.". Dobra, zachęcająca rada zawsze się przyda. Zostałem zmotywowany. Poczułem smak misji, zostałem natchniony i oficjalnie wtajemniczony w grono Zgromadzenia Młodych Adeptów Sztuki Walki Z Długiem Publicznym. Nie. Moment. Nie ma żadnego długu. Szanowna Damo! Jeśli właśnie stałaś się matką, to możesz spać spokojnie. Nasz Rząd nie dopuściłby do sytuacji, w której Twoje dziecko, rodziłoby się z 27 tysiącami zł. na minusie. Takie rzeczy się nie dzieją...
Idę na studia - każdy grosz się przyda. Poza tym jestem dorosły i jakże to nie pracować po maturze? Nadszedł czas, by wbić sobie do głowy nowe definicje słów: dniówka, popołudniówka i nocka.
Dla przykładu ta pierwsza - początek dnia o godzinie 4:30. Majaczenie, że się nie chce, że wszyscy mają lepiej, tylko dlatego, że pośpią dłużej. Poszukiwanie zaskakujących nas samych, alternatywnych metod wytrząsania z siebie resztek tkwiącej głęboko senności, Wyturlanie się z ciepłego łoża, celowy upadek z jego krawędzi. <Buum> w chłodne podłoże! Wymachy ramion przypominające raczej słynny, odkryty kilka lat temu na nowo, pokraczny taniec Ivo Pesaca, do 'Józka z Bagien'. Kilka podskoków podobnej jakości.
Po takim wysiłku fizycznym potknięcie, które było jakoby usprawiedliwieniem się, przed samym sobą, bo przecież upadek w żadnym wypadku nie był pretekstem do złapania 5 - minutowej drzemki na innym łóżku, które zupełnie przypadkiem, stanęło sobie tak, że wylądowałem WPROST pod pościelonym na nim kocem. Potknięcie nie było przecież celowe, a oczy nie pragnęły się zamykać. To tylko mrugnięcie trwało znacznie dłużej niż zwykle. I tak, 5 minut nieprzytomności, dopóki nie nadeszła pierwsza pomoc w postaci drastycznej informacji, od tajemniczego, wewnątrzgłowego głosu krzyczącego: "DO PRACY, KU***!".
Finalne ziewnięcie na świeżym powietrzu. I szybko, szybciej, jeszcze szybciej! 'Run Patryk! Run!'. Maszyny czekają, taśma już tęskni. Nic, tylko robić i robić i robić....
Chyba wreszcie zrozumiałem co mieli na myśli rodzice mówiąc: 'ucz się, żebyś nie musiał pracować fizycznie'. Dłonie jak u Wokulskiego, siniaki, zmęczenie. I tak sobie myślę. Czy, w wieku postudenckim, gdy powiem: "uczyłem się" będę stał na zdobytym szczycie, odbierał gratulacje i stanę się człowiekiem sukcesu, czy raczej będę stał na półce skalnej, odbierał zamówienia i stanę się człowiekiem, którego jedynym tekstem na wiki-cytatach, będzie: 'a może frytki do tego?'. W końcu dług musi zostać spłacony.
Czas pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz