czwartek, 6 marca 2014

Nic Śmiesznego

Jestem gotowy. Dzień numer 'niewiemktóry', kiedy to znów stoję w chłodnej z rana kuchni, wpatrzony w klamkę wyjściowych drzwi, na którą czasem padały słoneczne promienie, a innym razem cień, zasypiającej z wolna nocy. Wiem, jestem wręcz przekonany, że ona teraz także spogląda na mnie. Jest gotowa, by przeżyć to co przeżywa niemalże każdego ranka. Musze ja chwycić i szybkim ruchem, nieznacznie przechylić w dol.

Jestem gotowy, by przeżyć kolejny marsz życia. Dlaczego miałbym wyjść wcześniej, skoro mogę w ostatniej chwili? Dlaczego miałbym czekać te kilka minut na miejscu, skoro mogę być idealnie na czas, wykorzystując cenne minuty na odrobinę dłuższe przeciąganie się w łóżku?
Jestem gotowy, uczesany, najedzony, ubrany, nie zawsze przygotowany, lecz zawsze gotowy.  
Odpowiednio nastawiony na kolejny dzień, na kolejne zduszenie klamki, na konfrontacje z tym wszystkim co napotkam w ciągu tych siedmiu minut marszu życia.

Ale, ale którego to zegarka warto posłuchać? Któremu zaufać? Przez te 10 sekund  różnicy, mogę do końca życia być wytykany jako ten, który się spóźnił. TVN kłamie, wiec ich zegarek odrzucam na początku. Z reszta, żadne media nie są obiektywne. Kto wie, czy celowo nie szperają przy tych zegarkach, by później zebrać statystyki i oświadczyć wielkimi literami: "50% polskiej młodzieży spóźnia się do szkol". I na kimś tu trzeba teraz powiesić psy. Skoro za opóźnienia pociągów obwiniana była pani Bieńkowska, to za spóźnienia uczniów  po głowie dostanie Ministerstwo Edukacji.

Zegary rosyjskich kanałów muzycznych, bija w rytmie wyznaczanym przez Putina - nie ufam.
Poza tym, to już inna strefa czasowa,
Zegar w pokoju czy w kuchni? Musze wyjść najpóźniej  sześć i pól minuty przed dzwonkiem. Ciśnienie wzrasta. Ostatecznie zaufam temu w telefonie. I tak miałem zamiar mu zaufać. Duch czasu, uzależnia nas od wszelkich urządzeń, wiec jak to? Do szkoły, bez komórki?

Zza okna dobiegają odgłosy "marcujących się" kotów, które tym samym dają mi znak, ze to już najwyższy czas. Glany zostały zawiązane pomyślnie, sznurówki nie są jeszcze tak bardzo przedarte. Jednak zawsze nosze przy sobie kilka starych strzępków, jako wyjaśnienie  ewentualnego spóźnienia. Gdy taki problem techniczny  że chce mnie odwiedzić, muszę ryzykować potknięciem się, lub przeoczonym zgubieniem obuwia i pędzić w luźnych butach.
Klamko! Wybacz, ze znów szkoła wzywa do duszenia Cię.
Moja kochana ulica, o zaszczytnej nazwie wielkiego astronoma! Wita mnie tutaj warkot śmieciarki i kolejna parka kotów, czujących motylki w brzuchach. Pędzę, wcześniej włączyłem jeszcze stoper. Może to dziś padnie rekord? Szukam przejścia - przejścia nie znajduje. Z bólem serca amie prawo, by skorzystać ze skrótu. Skróty nie zawsze są dobre. Mój skrót wygląda jak miejsce gdzie czas się zatrzymał, przy tym pechowo przypominające pole "minowe". Nie powstrzyma mnie to - pędzę dalej! Zza rogu niespodziewanie wylania się starsza kobieta, którą  mijam jednym, zwinnym ruchem, unikając kraksy. Już widziałem jej białą bron  - torebka wypełniona cegłami, zmierzająca w kierunku mej twarzy. Unikam tego, zdolnego zmiażdżyć czaszkę ciosu, cudem uchodząc z życiem, po skróceniu drogi. Jeszcze kilka uliczek, antykolizyjnych zwodów  i dotrę do celu. I coś zaczyna mnie niepokoić, plecak dziś jest jakiś lżejszy... wypełnia go  nieopisana pustka...czegoś mu brakuje...

Zdążyłem, bez rekordu, bez pięknego finiszu. Dotarłem na swoja ukochana lekcje matematyki. Jako zobojętniały wygrany, usiadłem spoglądając na nic nie mówiący mi  język logarytmiczny. Bylem gotowy, by  pędzić w celu zdążenia. Nie bylem przygotowany na szok, z powodu braku przygotowania na coś o czym myślałem jeszcze przed snem. O tych dwóch ostatnich godzinach, sprawiających najwięcej przyjemności. Brak stroju, brak wyładowania gromadzonych przez tydzień , negatywnych emocji, 0 strzelonych goli!
Żal, smutek, rozpacz!
Pędzić, by zdążyć? Może jednak zwolnic, by być gotowym, będąc tez przygotowanym? Zaplanować, uporządkować, zniszczyć chaos rodzący chaos. Krócej i szybciej, nie zawsze da oczekiwany efekt. Z drugiej strony, ryzykując  można zyskać podwójnie. Następnym razem będzie lepiej.