sobota, 22 czerwca 2013

"Rzeź"

Oczekując na swoją upragnioną wizytę u stomatologa, zacząłem głęboko dumać nad tym, jak to jest, dzień w dzień poznawać mroczne tajemnice ludzkich zębów. Nie wspominając o wszelkich, dodatkowych smaczkach. Bo przecież trzeba wylać na siebie całą fiolkę perfum. Gorzej jeśli ktoś wierzy w to, że zęby i ich okolice muszą być na czczo. W tym momencie na mojej twarzy pojawił się grymas współczucia. Spokojnie siedzę, czekam, aż miłe panie w sterylnych maskach prześwidrują kły innych pacjentów. Ta straszna chwila zbliża się nieubłaganie. Zza enigmatycznych drzwi, słychać stukające narzędzia. A na samym końcu...bezlitosny postrach choro-zębnych dusz! Bo przecież każdy z nas kocha uczucie borowania. Jeszcze mogę uciec. Kolorowe, pierdołowate pisemka, z pewnością mnie nie zatrzymają. Radiowe hity męczą ośrodek słuchowy. A przecież to ma mnie zrelaksować. Nawałnica myśli sprawiła, że nie miałem już drogi ucieczki. W oczach mężczyzny, który opuszczał gabinet malował się strach. Dentystka-sadystka uśmiecha się złowieszczo. Już trzęsę się na fotelu, zlany potem... I całe perfumowanie cholera wzięła. Dalsza część tej historii jest zbyt drastyczna, bym mógł ją publikować. Dodam jedynie: opiłki zębów obijały się o mą twarz, krew bryzgała po ścianach, lecz najgorsze było to, że nawet z dowcipów, które opowiadała dentystka nie mogłem się śmiać, bo tylko krztusiłem się śliną...
Stomatologu! Ślubuję Ci, że opuszczam Cię dopóki próchnica nas nie połączy.
Tak mi dopomóż NFZ-cie, PTS-ie i Blend a Medzie!