Ujrzałem
lokomotywy chylące się ku upadkowi, wagony z powyłamywanymi drzwiami,
dworce obracające się w ruinę. Nie było żadnej całej szyby. Wszedłem do
środka, kolejka ku jedynej czynnej kasie była długa. Nabyłem bilet.
Pobiegłem na peron. Po
drodze przechodziłem przez ciemne tunele przypominające powojenne
bunkry. Dookoła, na każdej ścianie, na suficie, na ledwo trzymającej się
poręczy, wszędzie tylko dwie litery „JP”. Cóż oznacza ten skrót, że
jest tak powszechny na polskiej kolei? Pociąg miał spóźnienie, czekałem
2 godziny. Nadjechał. Zmarznięty i cały od śniegu wszedłem, zamknąłem
drzwi. Udałem się do najbliższego przedziału. Usiadłem. Byłem sam.
Miałem być na miejscu o 16.00, kiedy odjeżdżałem była 17.00. Płaciłem za
godzinę jazdy. Niestety nie poinformował mnie nikt, że istnieje
promocja, w której to jadę dwa razy dłużej. Płacić za godzinę, jechać
dwie – całkiem dobry interes. Siedziałem w wagonie po ciemku, światło w
pociągu nie działało. W Japonii jest restauracja, w której ludzie jedzą w
całkowitej ciemności, a kelnerzy chodzą z noktowizorami. Miła
niespodzianka. Było zimno, grzejniki nie działały - kolejna atrakcja,
nie często zdarza mi się zmarznąć. Nikt nie rozdawał ulotek, na bilecie
nie było to nigdzie napisane, a tutaj takie ciekawe rzeczy się dzieją.
Wszedł konduktor, uprzejmie się przywitał i poprosił mnie o ukazanie
biletu. Uczyniłem tak. Podziękował i odszedł. Wysiadłem z pociągu. Nogi
miałem tak skostniałe, że ciężko mi było się w ogóle poruszać. Okrążyła
mnie zgraja Cyganów. Podarowałem im kilka monet, by dali mi spokój.
Kiedy odszedłem zorientowałem się, że nie mam zegarka. Cyganów już nie
było. A może byli to Rumuni? Na ludziach się nie znam. Była
godzina 19.00. Babcia czekała na mnie od 16.00. Myślałem, że zamarzła,
ale kiedy ją szturchnąłem, ocknęła się i z całej siły mnie przytuliła
krzycząc: „Dzięki Bogu! Ty żyjesz”
Obudziłem
się. Sen miałem naprawdę dziwny. Zapakowałem się w mały plecak, w końcu
jadę tylko na 2 dni. Pożegnałem się z mamą i spokojnym krokiem
poszedłem w kierunku dworca kolejowego. Po drodze spotkałem sąsiadkę i
zamieniłem z nią kilka słów. Dzień był piękny. Mimo, że był grudzień
słońce mocno świeciło odbijając swój blask od płatków śniegu leżących na
ziemi. Przeszedłem przez park i kiedy minąłem ostatnie drzewo i wszedłem
na małe wzgórze ujrzałem dworcową wieże. Ile razy na nią patrzę, wciąż
jestem pełen podziwu. Gruby, ciemny kamień rósł w górę niczym pęd
bambusa. Nazywaliśmy tę wieże Isengardem
Na górze palił się wieczny płomień, symbolizujący poległych w walce o wolność. Nie wiedziałem jednak o jaką wolność. Nasi dziadkowie walczyli o niepodległość kraju, o granicę, wypędzili z naszej ziemi okupanta. Nasi ojcowie walczyli z komunistami, chcieli suwerennej ojczyzny. A my? My walczymy o prawa gejów i lesbijek. Jednak wszyscy wolnością nazywamy cel naszej walki. Chyba nawet najstarsi górale do końca nie wiedzieli co ten płomień symbolizował. Od miejsca do którego zmierzałem dzieliła mnie tylko ulica. Kiedy znalazłem się na dworcu jeszcze raz spojrzałem na wieże. Była naprawdę niesamowita. Wszedłem do budynku z ciemnej cegły, by zakupić bilet. W środku było dużo ludzi, ale na szczęście wszystkie kasy były czynne. Było ich 18, więc praktycznie bez czekania zakupiłem bilet. Rozejrzałem się jeszcze raz po wnętrzu budynku. Też było na co patrzeć. Dookoła na ścianach wisiały portrety królów na czerwonym tle, co w połączeniu z granatową ścianą dawało rewelacyjny efekt. Pod portretami wisiały tabliczki opiewające wspaniałe czyny władców. Do przyjazdu pociągu miałem 20 minut, więc poszedłem zakupić jakiś napój. Ukazałem legitymację i za symboliczną kwotę otrzymałem wodę entów. Nie jest to prawdziwy napój, jaki piją drzewce (może dlatego, że nie istnieją), nikt po jego wypiciu nie stał się większy, ale ma naprawdę dobry smak. Zajrzałem jeszcze do drzwi obok, w których mieściła się poczekalnia. Były tam 4 komputery, duży telewizor, stół bilardowy, stoliki z rozłożonymi szachami. Zazwyczaj jest tam mało osób, jednak dzisiaj ta sala była pełna. W końcu skoro jest to stworzone dla czekających na pociąg, czemu mieliby nie korzystać? Wyszedłem na zewnątrz i udałem się podziemnym tunelem na peron.
Po
drodze minąłem pusty plac zabaw. W zimę nigdy nie ma tutaj żadnego
dziecka, natomiast latem jest ich cała chmara. Zapewne wszyscy bawią się
w podziemnym wesołym miasteczku, albo grają w piłkę na jednej z
pobliskich sal sportowych, kiedy rodzice siedzą w saunie, lub pływają na
olimpijskim basenie. Dla dzieci jest brodzik, ale zazwyczaj nikogo w
nim nie ma, chyba dzieci wolą plac zabaw. Znam ludzi, którzy idą rano na
dworzec, kupują bilet na wieczorny pociąg i cały dzień korzystają z
atrakcji dla czekających. Ciekawy sposób spędzania wolnego czasu. Jednak
ja nie mam na to wszystko czasu – jestem uczniem liceum.
Przechodząc
przez tunel znów zwróciłem swoją uwagę na widniejące na ścianie
graffiti. Miasto co jakiś czas organizuję konkurs na najlepszy obraz
namalowany sprayem widniejący w podziemiach dworca. Artysta, który
spłodził to dzieło musiał się naprawdę wiele namęczyć. Ściana ma
wysokość 3m, a długość 30m, a wszystko było pomalowane. Była to scenka
pokazująca różne zwierzęta w chwili kopulacji.
Kiedy
znalazłem się już na peronie usiadłem wygodnie na miękkim fotelu
czekając na pociąg. Jednak po kilku sekundach musiałem wstać. Pociąg
przyjechał punktualnie. Drzwi otworzyły się same, z podłogi wysunęły się
schodki po których wszedłem do wagony. Nie miałem ze sobą żadnej torby,
więc rączka pomagająca wnosić bagaże pozostała na swoim miejscu. Udałem
się do najbliższego przedziału i w samotności zająłem wygodne miejsce.
Nie przepadam za ludźmi, dlatego podczas jazdy pociągiem cały czas
spędzam sam. Nie wschodzę do wagonów z kasynem, restauracją, stołem do
bilardy, czy pracownią chemiczną. Komputer przymocowany do ściany w moim
wagonie w zupełności mi wystarcza. Ewentualnie zamawiam herbatę, przez
przycisk znajdujący się nad siedzeniem. Panie, które roznoszą napoję są
bardzo miłe i piękne.
Kolega
mój kiedyś jeździł pociągiem tylko dla tego, by móc zobaczyć pewną
niewiastę. Jednak nic im z tego nie wyszło. Ona ma męża, a on jest
alkoholikiem. Nie była to następna historia o tym jak młody człowiek
poznał swoją miłość w pociągu.
Po
kilku minutach otrzymałem gorącą herbatę, z dwoma łyżeczkami cukru i
cytryną. Często podróżuję pociągami, więc pracownicy kolei znają mój
gust. Pijąc herbatę włączyłem komputer i zajrzałem na stronę z
codziennymi informacjami. Natrafiłem na artykuł o pociągach. Chcą
zwiększyć ulgę biletową dla uczniów i studentów z 85% do 90%. Myślę
sobie, że nie jest to, aż tak konieczne, bo bilety są śmiesznie tanie,
ale ja nie jestem od tego, by decydować. Wziąłem łyk herbaty.
Zachłysnąłem się i głośno kaszlałem. Natychmiast wpadła pielęgniarka.
Uspokoiłem ją i wróciła do swojego gabinetu, wpierw jednak obdarowując
mnie uroczym uśmiechem. Przeglądając dalsze informacje natrafiłem na
zdjęcie mongolskiego pociągu. Pomyślałem sobie, że prawie jak w moim
śnie. Nie chciałbym żyć w Mongolii, na szczęście mieszkam tutaj i mogę
korzystaj z naprawdę profesjonalnej kolei.
inne, a jednak takie zwyczajne... jest w tym coś fascynującego, coś dzięki czemu na twarzy budzi się uśmiech
OdpowiedzUsuńgratuluje