Nie czytam Kodeksu Karnego. Nie wiem czy pisanie o grupie społecznej jaką są policjanci jest karalne. Zaryzykuję!
Punktów postrzegania policji jest tyle ilu obywateli. Jednak istnieją społeczności, których relacje z funkcjonariuszami mogłyby stać się godnym tematem do wielogodzinnych dyskusji.
Jednym z ciekawszych jest obraz w głowie ultrasa. Wojna znana nie od dziś. Zwyczajny, kanapowy kibic, przeciętny Ferdynand Kiepski, pochłaniający podczas trwania telewizyjnej transmisji suche przekąski i chłodne browarki, nie zawsze zrozumie o co tym stadionowcom chodzi. Dopiero, gdy znajdzie się w tamtejszym środowisku, posmakuje definicji kibol. Pozytywnie, lub negatywnie - w zależności od światopoglądu. Nie będę hipokrytą. Postanowiłem nie ograniczać się do kanapowania i z własnej woli rzuciłem się w dziki gąszcz, specyficznego, ultrasowego świata piłki kopanej. Panu Marcinowi Mellerowi dziękuję za inspirację!
Po kilku spotkaniach na własnym stadionie, odważyłem się na wyjazd. Wydawać by się mogło, że każde struny głosowe gotowe do zdarcia będą mile widziane...
Stadionowe pyszności - zimny(!) hot - dog!
Kiedy smakowałem ów jadło, czekając z całą kibolską rzeszą, podszedł do mnie pewien człowiek: łysy, z piwem, w wieku ok. 30 lat. Zostałem zapytany czy jeżdżę na Woodstock... - "Byłem raz..."
No i się zaczęło:
"Jak ty wyglądasz!", "Co ty masz na nogach!", "Odbiegasz od nas!"(intelektualnie?), "Czy ty nie jesteś przypadkiem jakimś je*anym lewakiem?!... Bo wyglądasz jak ci co rzucali koktajlami Mołotowa, z tych squat`ów w Warszawie".... Moja wiara w ludzkość podupadła.
Nie chciałem pogarszać swej sytuacji i bawić się w tłumaczenie kim są metalowcy. Ludzie zjednoczeni przez muzykę - cała reszta życiowych dziedzin jest sprawą indywidualną. Według teorii tego mężczyzny, każdy osobnik noszący glany staje się lewicowcem, może sobie nawet mieć wplecione w nie białe sznurówki.
Ograniczyłem się do słów: "Nie jestem lewakiem, jeżdżę tam dla muzyki". Cisza. Nóż zdjęty z gardła. Mija moment: "No kur*a i jeszcze lewackiej muzyki słuchasz?!"...
Po tej rozmowie, reszta wygolonego towarzystwa dziwnie na mnie spoglądała. A może to ja stałem się bardziej na to wyczulony?
Klimat meczu, zgrane kibicowanie, rywalizacja, zadowalający wynik - było warto. I tu przechodzę do właściwego tematu, ponieważ nadszedł czas na policyjny pokaz. Droga prowadząca ze stadionu na parking gości ogrodzona była wysokim płotem, za którym po jednej stronie stali policjanci z psami, po drugiej na koniach. Droga na początku i końcu została zablokowana przez ustawionych w szeregach, innych policjantów. Nigdy przedtem nie widziałem czegoś tak absurdalnego.
Nikt nie wiedział czemu takie zachowanie ma służyć. Mróz doskwierał bardzo mocno i sytuacja przestała być śmieszna. Szukano kibica zupełnie innej drużyny, który zrobił małą zadymę przed meczem, po czym wtargnął na stadion. Po brawurowej akcji z użyciem broni, udało im się schwytać tegoż szaleńca! Szkoda tylko, że nie przed meczem. Pytając o to co się właściwie stało, otrzymywałem odpowiedź: "Nie gadać, przechodzić". Przeszedłem przez długi, wąski korytarz, którego ścianami byli policjanci. Na szczęście nikt nie był pałowany, więc wróciliśmy cali i zdrowi.
Drogówka wzbudza respekt przed większością kierowców. Wizja ponownego zdawania egzaminów na prawo jazdy, po wcześniejszym jego odebraniu winowajcy, czy nawet gromadzenie punktów karnych, a co dopiero sankcje finansowe! Nikt raczej o tym nie marzy. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. Bowiem ci policjanci lubią się kamuflować i biernie atakować w najmniej spodziewanym momencie. Już niejednokrotnie zaobserwowałem, że ilekroć wokół jakiegoś kierowcy pojawia się radiowóz, ten zaczyna jechać wzorowo. Po wszystkim, bez wyrzutów sumienia pędzi jak szalony i zatrzymać go może jedynie tuskoradar.
Z bardziej zaawansowanymi kategoriami nie miałem do czynienia w akcji. I mieć bym nie chciał.
Jednak, jak się okazało - policjant to też człowiek! A jego słownictwo nie ogranicza się do schematycznych, profesjonalnych, policyjnych zwrotów, które zostały z góry narzucone i w tym zawodzie obowiązują. Kilka miesięcy temu miałem niecodzienną przyjemność poznania policji z nieznanej mi dotąd perspektywy. W jaki sposób wschowska młodzież może współpracować z policją? Tego tematu dotyczyło specjalne spotkanie.
Mundurowi mimo, że w mundury przyodziani, promieniowali swobodą i luzem, takim samym jakim każdy z nas promieniuje po godzinach, w kompanów gronie, gdy w pełni sobą być może.
Oczywiście alkomaty nikomu nie były potrzebne, gdyż stół nie był zastawiony ogórkami kiszonymi i wyskokowymi trunkami. Był wypełniony ciasteczkami i zwyczajnymi napojami.
Domyślają się z pewnością, że my, kwiat polskiej młodzieży nie jesteśmy jeszcze tacy starzy. Nie dziewczyny, lecz dziewczęta. Nie chłopaki, lecz chłopięta - orlęta. Polszczyzna wygrywa u nas z łaciną. Dym, z którym mamy styczność to taki, unoszący się nad grillem - tuż po tym, jak dmuchniemy w rozżarzone węgle, leniwie spoczywające nad soczystymi kiełbaskami, które skonsumujemy tuż po zaśpiewaniu w kółku radosnej, znanej każdemu orlęciu pieśni, którą na pewno nie będzie żaden z demoralizujących hitów jutjuba. My dymu nie wydmuchujemy, my jesteśmy tak twórczy, że kreujemy sztukę, tworzymy powietrzem, dmuchając w ów węgle, tworzymy artystyczny dym. Białe proszki? Skądże znowu. Wolimy płyny. Ubrania jak nowe, bo prane w Perwoll`u. Piję? Palę? Narkomania? NIE!!! Tylko ten nieszczęsny Potter, którego przeczytałem całego. O wojaczce też nie ma mowy - liczy się tylko kulturalna, intelektualna, słowna rywalizacja.
Można wysunąć jeden wniosek, który ponownie przywodzi ten tekst do właściwego wątku po absurdalno - sarkastycznych filozjach. Współpraca policji z młodzieżom - może być rozumiana na dwa sposoby. Jako bezgrzeszni obywatele świata - możemy doradzać na jakie problemy funkcjonariusze powinni zwrócić uwagę. Wskazać miejsca, w które patrol powinien zaglądać częściej. Z drugiej strony - jako porywczy wewnętrznie, szukający przygód i często lekkomyślni ludzie, zdolni do wejścia w konflikt z prawem do współpracy możemy zostać zmuszeni. Przytłaczających często statystyk uniknąć się nie da. To już XXI - wieczna codzienność. Policjanci, z którymi rozmawialiśmy odpowiedzieli na dziesiątki pytań z różnych, policyjnych dziedzin. Na to niecodzienne spotkanie przybył sam Komendant.
Może i zabrzmi to nieco zbyt pięknie, ale nie będzie przerysowane: ten nietypowy widok tętniącej nieustannie rozmowy miedzy licealistami a czwórką policjantów był fascynujący i wciągający. Niby nic wielkiego, ale kto wie - kiedy nadejdzie ponowna ku temu okazja... Policjant w pracy musi być policjantem. Prywatnie to normalny człowiek, który to symboliczne piwko w miejscu publicznym też chętnie by wypił. Z różnym skutkiem, ale ktoś musi nad tym czuwać. Wschowskiej policji z tego miejsca gratuluję znalezienia wspólnego języka z młodzieżom, otwartości i zaangażowania podczas spotkania. Mimo mego sceptycznego podejścia przed, po stwierdzam, że było to przeżycie o wiele bardziej emocjonujące, niż spotkanie posłanki Grodzkiego/posła Grodzkiej/posła Grodzkiego/posłanki Grodzkiej w warszawskim Empiku.
Fot. Izabela Frankiewicz
Zachęcamy także do obejrzenia krótkiej video - relacji z tego spotkania!